|
➤ Lyrics:
Te piękne dni pozostały w tyle
Gwiazdy wskazują mi już nowy dom
Zapadł mrok, we mgle drogi rozmyte
Stukanie deszczu ma specyficzny ton
Ożywczy wiatr, nie skalany przez żadną z dusz
Lecz dziwny niepokój wkradł się do mej głowy
Samotny dech, płuca wypełnia wspomnień kurz
Lecz ciało sztywne jak skute w okowy
Jak miałem przejść obojętnie obok niej?
Jak mogłem przewidzieć co się wydarzy?
Skąd tyle łez na jej bladej twarzy?
Wydawała się niewinna, a jednak jest inna
Ujrzałem Ją, stoi tu całkiem sama
Pośrodku tej opustoszałej szosy
Jej blada twarz pokryta jest setkami łez
Ledwo widocznych w otchłani tej nocy
Jej pusty wzrok, przenika w głąb mojej duszy
W odmęty serca wkrada się gorzka agonia
Straciłem dech, pozwoliłem się jej ogłuszyć
Odkryła mój największy lęk, teraz przeszył moje ciało
Te piękne dni, pozostał po nich lęk
Ponura noc, rozrywa serce me
Mój umysł padł, psychika w ruinie
Wciąż jestem tu, lecz strach uwięził mnie
Jak miałem przejść obojętnie obok niej?
Jak mogłem przewidzieć co się wydarzy?
Szkarłatne łzy spływają z mojej twarzy
Teraz jestem pewien tego, że demonem jestem i ja
|
|
➤ Lyrics:
Dla wszystkich, którzy wierzą...
W przyszłość bez rozlewu krwi...
Napisano mit pod nazwą „sprawiedliwość”...
Z dopiskiem „dziejowa”...
W stronę światła, rozgrzeszenia, w nieprzebranym słów strumieniu,
Krąg odrodzeń rozerwany, jest wyryty na sumieniu,
Ślepa droga do potęgi, rozdeptane w pył pragnienia,
Samozwańczy zbawiciele, dopełniają przeznaczenia.
Człowieczeństwo na rubieżach,
Puka do zamkniętych bram,
Nikt nie czeka, nikt nie woła,
Otwórz oczy – jesteś sam...
Wstań!
Ostatni raz!
Brzask!
To sądny czas!
W jednym rzędzie za horyzont,
Sięga szereg pustych dusz,
Sens istnienia przekreślony,
Czas wyboru – żyj lub służ!
Podążanie szlakiem tego, który pierwszy wypadł z Nieba,
Podeptana godność życia i zatruty okruch chleba,
Taniec śmierci napędzany zachłanności uwielbieniem,
Dzieje światła i ciemności napisane przebaczeniem.
Pokolenia bez przyszłości,
Na łańcuchach własnych sumień,
Mantra w hołdzie nienawiści
Kończy się w umarłych tłumie.
Bunt!
Ostatni raz!
Krzyk!
To sądny czas!
W jednym rzędzie za horyzont,
Sięga szereg pustych dusz,
Sens istnienia przekreślony,
Czas wyboru – żyj lub służ!
Coraz ciemniej...
Coraz ciszej...
Kiedy zgasną słońce i księżyc...
Rozpocznie się...
Sąd...
Żywych i umarłych...
Równość przeważyła szalę,
Utracone sny wielkości,
Wypalone strzępy marzeń –
To zamknięty szlak wolności.
Nostalgiczne rozpaczanie,
Suma grzechów i cierpienie,
Sąd, pokuta i pogarda
Za moralne znieczulenie.
Wstań!
Ostatni raz!
Brzask!
To sądny czas!
Bunt!
Uśpiony ból!
Krzyk!
Upada król!
W jednym rzędzie za horyzont,
Sięga szereg pustych dusz,
Sens istnienia przekreślony,
Czas wyboru – żyj lub służ!
W jednym rzędzie za horyzont,
Sięga szereg pustych dusz,
Sens istnienia przekreślony,
Czas wyboru – żyj lub służ!
Za wszystkie grzechy...
Żałuję...
|